MŚ 2018. Polska - Kolumbia 0:3 SERGEI GRITS/AP
Szambo powoli wylatuje na ulicę i można poczuć nieprzyjemny zapach oraz coraz to bardziej jak atmosfera była/jest fatalna w polskiej kadrze. Za głównego winowajcę wskazywany jest selekcjoner. Zresztą jak co mundial/euro, gdy Polakom nie wychodzi to, zaczyna się mówienie, iż winny jest trener. Natomiast co zaskakujące nagle okazało się, że balon który był opakowany dość dobrym materiałem pękł, a wyleciał lekki smród, a będzie zapewne większy po meczu z Japonią.
Pierwszymi których można obwinić to dziennikarze, którzy nie krytykowali kadry uważali, że większość rzeczy jest w porządku i tuszowali wszelkie niepokojące informacje. Nie daj Boże ktoś napisałby źle o kadrowiczu mógłby zapomnieć o wywiadzie w przyszłości albo co gorsza zostać wykluczony z towarzystwa będącego w kadrze. Nagle dziennikarze, którzy chwalili kadrę po dwóch kompromitujących porażkach odsłaniają swoje uwagi i zaczynają zaciekle krytykować Adama Nawałkę. Wcześniej decyzje personalne były uznawane za bardzo dobre, a atmosferze w szatni uważano za perfekcyjną. Po meczu z Kolumbią media polskie przychylne całej kadrze zaczęły ofensywę, aby pokazać, że nie rzekomo nie uważali wcześniej, iż wszystko jest wspaniałe i biernie obserwowali to, co się dzieje wokół kadry.
Polscy piłkarze też mimo, iż zaprezentowali się beznadziejnie nie wzięli na swoje barki odpowiedzialność za wynik tylko zaczęli szukać winnego wśród osoby trenera. Najpierw zaczął Rybus od krytyki taktyki (wcześniej nie widział nic złego), a potem wypowiedź Kamila Glika prawdopodobnie zdenerwowanego faktem, iż nie zagrał od początku
"Czy byliśmy dobrze przygotowani do turnieju? Jeśli wszyscy piłkarze wyglądali dziś tak słabo, i z Senegalem podobnie, to jest coś nie tak. Nie mieliśmy argumentów. Pod każdym względem. Skład nas zdziwił? Przecież pojawiła się tak chwalona młodzież..."
Piłkarze, którzy nie walczyli na boisku, nie widać było, żeby byli wyczerpani po meczu. Powinni wpierw spojrzeć w lustro i poważnie zastanowić się, czy zagrali na całego. Patrząc na drużyny teoretycznie słabsze na papierze nie widać było u żadnego piłkarza z Polski, żeby padał ze zmęczenia. Oba mecze zagrane bez agresji, sprytu, pressingu, lidera. Nie było widać osoby, która by na boisku pobudziłaby do walki przy stracie bramki. Głowy polskich piłkarzy zostały w autobusie, chociaż w Moskwie prawie cały stadion praktycznie był zajęty przez polskich kibiców.
Adam Nawałka przed mundialem w Rosji wychwalany przez dziennikarzy, którzy pisali mu laurki podawali informację, iż ma oferty z europejskich drużyn m.in. Inter Mediolan. Udowodnił we Francji podczas ME, że mamy szanse na coś więcej dzisiaj jest postrzegany przez media jako winowajcą, a przecież na początku zagrał ustawieniem, którym grali Polacy, a potem musiał zaryzykować wpuszczając innych piłkarzy, którzy wydawali się lepiej dysponowani.
Brakuje w Polsce dziennikarzy tacy jak Paweł Zarzeczny, który miał rację mówiąc do nich
"Wy się nie macie podobać piłkarzom, czy trenerom. Wy się macie podobać czytelnikom, bo to oni składają się na wasze pensje. A jak się jakiś piłkarz jeden obrazi, to licząc, że w Polsce jest trzysta tysięcy piłkarzy, to jeszcze wam zostaje 299 999 nieobrażonych."
Dzisiaj słuchając konferencje prasową można usłyszeć absurdalne pytania o pogodę, czy murawa była w porządku albo czy baza nie była przeszkodą. Zero konkretów. Nie można oczywiście też mówić, iż Nawałka nie popełnił błędów, bo powołanie m.in. Peszki zaważyło na tym, iż w meczu z Senegalem za Błaszczykowskiego musiał wejść... obrońca Bednarek. Naszemu trenerowi należą się podziękowania za to, że od dawna pozwolił nam uwierzyć na coś więcej i mogliśmy przeżyć wiele emocji. A za styl gry oraz brak zaangażowania powinni być rozliczani najbardziej piłkarze, którzy zawiedli.
Nie można grać w piłkę, kiedy nie widać walki w drużynie. Zmiana trenera niewiele zmieni, bo polscy piłkarze mają problemy w głowach gdy wychodzą na boisko... Oby po tych mistrzostwach, chociaż zmieniła się narracja polskich mediów.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz